...........................................................................23:59......................................................................................
Siódmy dzień siódmego miesiąca.
Ciemno..Ciemność.
Zimno..pada deszcz.
Mały pokój.
Zniszczony budynek na obrzeżach miasta.
-Ciemność.Ciemność.Ciemność.
Kolejne łzy spływały po twarzy istoty o długich jasnych blond włosach. Długością sięgały do kostek. Gładka jasna cera, chude ciało.Niebieskie oczy z iskierką. Widać w nich smutek i ból. Okno jest otwarte firanka symbolicznie powiewa. Osoba siedzi w kącie. Ma skulone nogi,które obejmuje rękami,głowę chowa w kolanach. Krótka różowa spódniczka, koszulka od w-f i cienka za duża bluza. Zimno.Na pewno jest jej zimno. Na boku przy jej niewielkich stopkach,na które są zaciągnięte długie skarpety, coś leży-miś. Mały brązowy z oczkami z guzików. W pokoju panuje bałagan, porozwalane meble,wszędzie szkło i przekrzywiony obraz.
- Mamo...? T-tato...?
Podnosi wzrok. Pustka.Nie ma nikogo.
Dlaczego?